two minutes

           Po długim czasie obcowania z depresją i nagłym, niespodziewanym nadejściem lepszej chwili, zaczynasz cieszyć się najprostszymi sprawami dnia codziennego. Przepełnia cię duma, że zrobiłeś w końcu coś, na co od dawna nie miałeś ani siły, ani ochoty. Przepełnia cię piękno, bo po długim czasie w końcu je w czymś dostrzegłeś. Masz nadzieję, że taka dwuminutowa chwila błogości może zamienić się w stałą część twojego życia.

       Tak to już jest. W depresji przestają radować cię kwestie, które wcześniej miały dla ciebie ogromne znaczenie i wynosiły cię na wyżyny szczęścia. Nieustannie towarzyszą ci negatywne emocje. Choć dla urozmaicenia tego stanu zdarza się i tak, że nie czujesz totalnie nic, prócz czarnej, tłustej i gęstej jak smoła pustki. To zjawisko od samych początków choroby zawsze mnie fascynowało. Wydawało mi się, że nie da się nie myśleć, że nie da się całkowicie wyłączyć. Oczywiście się myliłam. Zarazem genialne jak i przykre jest to, że podczas wykonywania jakichkolwiek czynności, bądź przed ich rozpoczęciem czy po ich zakończeniu można się całkowicie zresetować. Jakbyś wpadł do wielkiej bańki, która tłumi wszystko to, co dzieje się poza nią. Czas spowalnia, a ty stoisz, wpatrujesz się w jakiś punkt i nic. Totalnie nic. Wylatujesz z życia, nie ma cię. Przez głowę nie przelatuje ci żadna myśl. 
           Kiedy przez dłuższy czas egzystujesz bez jakiegokolwiek wyrazu i w końcu nadejdzie moment ulgi, czy choćby minimalnej radości, starasz się to wykorzystać maksymalnie. Nie ważne, czy taka skromna błogość będzie trwała kilka minut, godzin, dni czy miesięcy. Starasz się przeżyć coś pozytywnego. Możliwe, że po raz pierwszy od kilku przerażających tygodni szczerze* się uśmiechasz. 
         Jesienne liście, której jeszcze ostały się na drzewie razem z rześkim powietrzem i wilgocią mgły wywołały u mnie wiele przyjemnych odczuć. Od dawna nie zwracałam na nie uwagi. Przestały mnie zachwycać i interesować. Aż w końcu, kiedy na nie spojrzałam coś poczułam! Wydaje się to banalne, śmieszne, a nawet żałosne. Jednak dla mnie to ogromne osiągnięcie, dające nadzieję na przyszłość i na szczęście. Spróbuję ci to wytłumaczyć.
    Na pewno miałeś kiedykolwiek jakieś marzenie, cel, czy pragnienie. Pamiętasz to podekscytowanie i euforię, która całkowicie cię wypełniła kiedy w końcu to osiągnąłeś? Dokładnie tak, dla mnie czymś takim okazał się zwykły liść. Skoro u ciebie taki stan wywołało coś, do czego dążyłeś bardzo długo, a w moim przypadku było to coś, co jedynie dostrzegłam i było tam bardzo długo, to wyobraź sobie, jak w fatalnym stanie musiałam się znaleźć. Skoro nie radowało mnie nic, a w końcu dokonał tego jeden głupi liść...



_______________________
* Jest bowiem różnica pomiędzy uśmiechem szczerym, a uśmiechem wymuszonym. Kiedy uśmiechasz się szczerze, raduje się cała twoja dusza i całe twoje ciało. Uśmiech wymuszony pojawia się tylko wtedy, kiedy musi. Na przykład kiedy witasz się z kimś, kogo zawsze ceniłeś, albo kiedy próbujesz udowodnić, że wszystko jest z tobą w porządku. Jest też uśmiech szczery, ale chwilowy, który znika po sekundzie, bo nie jest w stanie sprawić by twoja dusza i twoje ciało się rozpromieniły. 

szczególnie lubiane

Jest taki jeden, mało ważny człowiek.